poniedziałek, 30 września 2013

Cudów nie ma!

Jakiś czas temu Tata dostał zaproszenie na pokaz pewnego terapeutycznego urządzenia w połączeniu ze specjalnym badaniem i terapią tymże sprzętem. Jako, że zaproszenie było na dwie osoby, wziął mnie, adeptkę sztuk tajemnych, ze sobą.
Średnia wieku na tym spotkaniu, co w sumie nie powinno dziwić (czwartek, godzina 10.00), wynosiła jakieś 63 lata. Panowie specjaliści, zanim przeszli do badań i obiecanej terapii, produkowali się z ogromnym zaangażowaniem na temat sprzętu, fizjoterapii i ogólnej sytuacji służby zdrowia w tym kraju. Zahaczyli również o mój sektor, prowadząc długi wywód na temat objawów niepożądanych leków i zdecydowanej wyższości zabiegów terapeutycznych z uwagi na dużo niższe skutki uboczne. W trakcie pogadanki wywiązała się dyskusja oraz zdarzenie (wyjście oburzonego pana z okrzykiem "ja to wszystko wiem, cudów nie ma!"), które zainspirowały mnie do napisania tego tekstu.
Zdecydowana większość słuchaczy wykładu była oburzona, że pan chce im wcisnąć złoty środek, że skoro to takie dobre, to czemu im tego nie polecają lekarze? W kółko powtarzała się sentencja "panie, cudów nie ma". Na pytanie pana prowadzącego, kto ma w domu takie urządzenie, zgłosiła się jedna pani. 
" I co? Działa?" - zapytał pan.
" A nie wiem, w szufladzie leży."
I ludzie się złoszczą, że nie pomaga! Pani, cudów nie ma...

Ludzie niby wiedzą, że cudów nie ma. Powtarzają to, więc mogłoby się wydawać, że faktycznie mają tego świadomość. Ale...

W mojej branży często spotyka się problem z tzw. compliance, czyli współpracą pacjenta z lekarzem i farmaceutą na płaszczyźnie farmakoterapii. Problem polega na tym, że pacjent nie przyjmuje zalecanych leków, pomija dawkę (celowo lub niechcący) lub też odstawia - "panie doktorze, bo lek nie działa". Owszem, czasem nie działa jak trzeba i należy go zmienić na inny. Jednak nie to mam na myśli.
Człowiek, który przez 5, 10, 30 lat swojego życia oddziaływał na swój organizm czynnikami negatywnymi i nagle chce, ba! żąda, by jedna tabletka wyleczyła go z choroby, którą hodował sobie 30 lat. "E, taki to miał być cudowny lek, a nie działa. W życiu więcej nie pójdę do doktorów, bo tylko kasy chcą."

Patrząc na takie obrazki odnoszę wrażenie, że wszyscy ci ludzie, którzy "nie wierzą w cuda", właśnie takiego cudu oczekują. Chcą, by lek na nadciśnienie zadziałał ze stałym efektem po jednej dawce, by jeden zabieg fizjoterapii usunął całkowicie ból korzonków, by sam dotyk lekarza wygonił z organizmu raka płuc. Niby wiem, że "cudów nie ma", ale jak po jednej (dobra, czasem dwóch, trzech, może nawet pięciu) tabletce/zabiegu/wizycie nie przejdzie, to nie będę kontynuować - po co, skoro i tak nie działa.

Nie mam pieniędzy, nie podoba mi się rząd, mąż/żona mnie wkurza i wiem, że cudów nie ma, a jednak czekam na zmiany. Nie biorę się do roboty, nie ruszam dupy, żeby zmienić swoją rzeczywistość, tylko siedzę, narzekam i liczę na to, że samo się zmieni. Otóż nie zmieni się. Zmiany wymagają energii. Nawet, jeśli nie jest to fizyczne działanie, a "tylko" afirmacja, zaklęcie czy po prostu pozytywne myślenie, skierowanie energii ku wyznaczonemu celowi. 

To właśnie działania zmieniają mój świat - nie czekanie na cud. Cudów nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz